piątek, 17 grudnia 2010

TV Depresja

6.00. Dołujące powitanie o masakrycznej porze.
6.10. Udawanie, że jest fajnie.
Reklamy soków dla dzieci, powodujących ADHD.
6.15. Pierwsze wiadomości, czyli ochłapy z ostatnich godzin.
6.30. Skóra ministra.
6.45. Rany narodu.
Reklamy chemii do prania i jedzenia.
7.00. Wiadomości. Liczba zmarłych z ostatnich godzin. Kłamstwa. Przekłamania.
7.15. Poranna pyskówa posłów.
7.30. Poranna pyskówa ekspertów.
7.45. Poranne napierdalanie się polityków i ekspertów. Naród nawala esemesami.
8.00. Najświeższe ofiary. Prognozy ofiar.
8.15. Pogoda. 
8.30. Dlaczego nie warto wychodzić z domu.
8.30. Motoryzacja: co nowego może się zepsuć w twoim samochodzie.
8.45. Ofiary na drogach, najnowsze szczegóły.
9.00. Podsumowanie poranka. Powtórka ujęć z ekshumacji zwłok w Katyniu.


c.d.n....


"Oni przegrali swoje życie" - talk show. (Powtórka programu).
"Sataniści z naszego gimnazjum" (odc. 5) - serial dla młodzieży.

środa, 1 grudnia 2010

PQS

Wracamy z udanej premiery albumu, w którym ujawnił się typograficzny urok tego miasta. Szyldy i neony, ogłoszenia i naklejki, treści wszelkiej maści, spotkania wzorów harmonijnych z niechlujnymi, przejrzystych z bełkotliwymi, klarownych z umorusanymi antytalentem pochwycono w zgrabną formę książki.
Natchnieni zapachem grzanego wina z goździkami, także obecnego w ciasnym sklepiku, gdzie wystawiono ową nienachalnego formatu książeczkę, z uroczych uliczek wychodzimy w otwartą połać placu i zderzamy się, na szczęście nie z nadjeżdżającym tramwajem, ale z tak zwaną siatką, rozpiętą na całej długości i wysokości południowej pierzei placu. 
W papierowej torebce dzierżona zadrżała butla wina, nasilający się z każdą minutą nocy mróz nie wzburzył takiej fali ciar, co ów monumentalny obraz płaskiego talerza, na którym złożono kawał mięsa o rozmiarach monstrum, świeżo urżnięty ze świńskiej dupy.
Podskakuję i krztuszę się głośno, jakby mnie ten widok chciał udławić.
Niesamowite, jakich to brzydactwo rozmiarów! Każdy jego fragment podjudza do nieżyczliwych uwag. Oto czysta, klarowna destylacja prymitywnych łechtań, bezbłędny katalizator złych emocji. Dulska, Lepper i pozostała czereda wykreowanych monstr daje mu aplauz na stojąco. I napewno będą bisy…

niedziela, 21 listopada 2010

Smak krówki "Memento".

Rodzinnym trio wybraliśmy się na Targi Funeralne. Przy wejściu, po sprawdzeniu naszych biletów (40 zł szt.) otrzymaliśmy skromny, ale smaczny poczęstunek - krówki mordoklejki z dyskretnym napisem „Memento“.
Na szczęście dalej nie było już tak dyskretnie: czernią karoserii lśniące karawany renomowanych marek, zatrzęsienie spełniających najwyższe wymagania trumien (mi spodobała się trumna „Aramis“, wyłożona ekskluzywnymi poduszkami, dzięki którym gnicie może być wyjątkowo komfortowe) - poczuliśmy się maksymalnie docenieni przez grono doświadczonych fachowców, którzy przygotowali ten stuff specjalnie z myślą o nas (trochę nam się zrobiło głupio, że śmiemy jeszcze być żywi).
Naszą uwagę przykuła kolekcja urn o unikalnym zestawie wzorów, szczególnie nie mogliśmy oderwać wzroku od widoku samotnego, czarnego żagla odpływającego w pomarańczowo - różową dal zachodzącego słońca... Osobiście dałbym wyróżnienie urnie z motywem ważki brzęczącej nad pąkiem lilii. Nota bene był też konkurs na projekt artystyczny, gdzie zaskoczyła nas koncepcja urny - matrioszki.
Poznaliśmy także maszynę do drukowania napisów na szarfach (chciałbym mieć taką). Na małym monitorku wybieramy wielkość i krój czcionki, na klawiaturce wpisujemy żale, wyrazy pamięci i szacunku, wciskamy „print“ i ruszają wałki z rozwijającymi się wstęgami, na których iglice w żwawym tańcu drukują treść kondolencji.
Ponieważ staliśmy przy szarfach dobrą chwilę, przechwycił nas w zasięg swej akcji marketingowej następny wystawca, by kiwając się jak Elvis na sprężynce zachwalać „kapsułę do transportu (zwłok oczywiście, haha, dodał z uśmiechem komiwojażera)“, ale ja widziałem, że to był normalny bagażnik dachowy plastykowy przerobiony i nie będzie mi tu fanzolić, idziemy.
O błysk w oku przyprawiła mnie megawypasiona koparka, z niewielką kabiną, z czterema odnóżami krocząco-jadącymi, z małą, sprytną łyżką do kopania zgrabnych grobów. Żona nie podzieliła tego entuzjazmu, a syn nie ma nic do powiedzenia, bo syn się jeszcze nie urodził. Nazwałem ten cud techniki „Gropokopem“ i poszliśmy dalej, wzdłuż galerii dwumetrowych płócien ukazujących wyobrażenia części naszego narodu o tym, jaki kolor mają zaświaty (brudny róż), jak wygląda(ł) P. Jezus etc. Po wymianie sympatycznych uśmiechów z hostessami dzierżącymi małą trumienkę - gadżet pełen mini szarf poczuliśmy, że pora się zbierać.
Z Targów chciałbym mieć jeszcze grafitowy garnitur z pagonami i lampasami (ten drugi od lewej i czapkę szofera) oraz otwieracz do piwa z grawerowaną trumną (breloczków z trumną nie chcę).
Gdy opuściliśmy halę T.F. szeroko uśmiechnął się do nas świat, oferując nam kredyty, pakiety usług na najwyższym poziomie, miejsca wyrafinowanego clubbingu, sety z relaksacyjną muzyką i pigułki na duże i małe choróbska, byśmy jak najdłużej mogli cieszyć się tym wszystkim, zanim przejmą nas tamci.

Billboard

Ostatnio w drodze do pracy przechodzę obok billboardu, na którym twarz D. Tuska rzuca wyzwanie przyszłości (lub przeszłości, kto wie). Dziś owa fizys była suto wysmarowana gównem. Mocny argument... pomyślałem.
Wracając z pracy mijam ów bilboard, twarz lidera doszczętnie z gówna wytarta, czysta (pod światło widać ślady mocnego szorowania). Ot, nasza polityka - mocne argumenty kontra poświęcenie (i vice versa)...